[VIDEO] Czy polscy dyplomaci we Włoszech pomogą wydobyć koszmarną sprawę polskiego dziecka ze stronniczego sądu w Treviso? Wioleta Wrzosek chce unieważnienia dotychczasowych rozpraw i przeniesienia całego procesu do Polski!
- Aurelio Gatto, Prezez Sądu w Treviso, zlekceważył mnie i mój dramat. Powiedział, że nie przyjmie mnie, bo nie jest w stanie przyjąć 900 tysięcy osób, podległych mu w okręgu Treviso. Ale ja przecież przyjechałam z Polski i nawet tej różnicy Prezes Sądu nie potrafi zauważyć! - denerwuje się polska matka, która chce uchronić dziecko przed samobójstwem i okrucieństwem psychiatrycznych badań, stosowanych przez włoski sąd.
O bezczelności włoskiej sędzi Danieli Ronzani pisaliśmy w artykułach:
Prezes Aurelio Gatto podpisał decyzję, o natychmiastowym odsunięciu Danieli Ronzani od sprawy Wiolety Wrzosek. Jednak pozostał ogromny problem niekorzystnych w stosunku do Polki decyzji, które Daniela Ronzanii podjęła!
Najważniejszym problemem jest kontrowersyjna psycholog Pippa Mariaangela. Pisaliśmy o tym w artykule:
Chodzi głównie o to, że ta psycholog, której decyzje sprzed lat, doprowadziły do nieznośnego zachowywania się polskiego chłopca we włoskiej szkole oraz do jego myśli samobójczych, ma teraz wydać decyzującą opinię o wychowaniu chłopca!
- To oznacza, że teraz cała opinia będzie też dla mnie niekorzystna, wręcz miażdżąca. Bo choć sędzi Danieli Ronzani przy tej sprawie już nie ma, to jej zła wola wobec mnie będzie w ten sposób realizowana i uprawomocniona - tłumaczy Wioleta Wrzosek.
Dlatego w połowie marca 2017 roku, Wioleta Wrzosek pojechała do Sądu w Treviso, by odsunąć również Pippę Mariaangelę od tej sprawy. Złożyła odpowiedni wniosek w aktach sądowych i poszła prosić Prezesa Aurelio Gatto by dokończył swoje pozytywne działanie formalne w tej sprawie.
Ale odbiła się od drzwi.
- Prezes Aurelio Gatto powiedział, że mnie nie przyjmie. Powiedział, że ma 900 tysięcy osób w swoim okręgu i nie może każdego przyjmować. Tyle, że ja przyjechałam z Polski i do jego okręgu nie należę, więc mnie zlekceważył! - mówi wstrząśnięta Wioleta Wrzosek.
Jeszcze będąc pod gabinetem prezesa wykonała samodzielnie nagranie video, gdzie w języku polskim i włoskim opowiada o tym, co się stało. Chwilę później wykonała kolejne nagranie, pod sekretariatem sądu, gdzie złożyła wniosek o przeniesienie całej sprawy do Polski. Bo w polskim Ministerstwie Sprawiedliwości dowiedziała się, że całość jej sprawy jako polskiej matki i jej syna, jako obywatela Polski powinna się odbywać na terenie Rzeczypospolitej Polskiej.
- Tyle, że ja nie wiem kiedy Sąd w Treviso pod przewodnictwem Aurelio Gatto, zajmie się moimi wnioskami. Te trzy przychylne mi panie socjalne, powiedziały mi, że ta Pippa Mariaangela przyszła do nich, by mnie przekonały do stawienia się na badania - tłumaczy Wioleta Wrzosek.
- Ona jest tak bezradna, wiedząc że zbojkotowałam te je badania, że teraz w żenujący sposób chce mnie szantażować. Bp jak się stawię na badania, to zobaczę dziecko. I dobrze wie, że nie dostanie pieniedzy, jeśli ja się na te badania nie stawię, wiec robi z siebie pośmiewisko. A Prezes Aurelio Gatto na to patrzy i udaje, że wszystko jest w porządku - denerwuje się Wioleta Wrzosek.
Polka czeka już tylko na skuteczną interewencję Polskiej Ambasady w Rzymie i Konsulatu RP w Mediolanie.
Bo Ambasada Włoska w Warszawie udaje, że problemu nie ma, a dramat Polki, tamtejszych pracowników ambasady nie obchodzi.
- Z tego co rozumiem, sprawa nie podlega jurysdykcji Ambasady Włoch w Warszawie, dlatego nie mam zadnego szczegółnego komentarza w tej sprawie - napisał do naszej redakcji Pierwszys Sekretarz Ambasady Włoskiej w Posce, Edoardo Maria Vitali.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Prokuratura Rejonowa w Wysokiem Mazowieckiem prowadzi postępowanie w sprawie, w której konflikt między dwoma mężczyznami z sektora prac ziemnych przybrał zaskakujący obrót. Jeden z nich – legalnie działający przedsiębiorca, dysponujący kompletem dokumentacji, umów i potwierdzeń płatności – został objęty dochodzeniem, mimo iż druga strona nie przedstawiła żadnych formalnych dowodów, a jedynie relacje świadków ze swojego bliskiego otoczenia.
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?