[VIDEO] Homoseksualista wziął dzieci jako zakładników, by nie płacić zasądzonych alimentów! Chce wymusić na Sądzie Okręgowym w Rybniku zmianę niekorzystnej dla siebie decyzji!
Damian B. oświadczył wczoraj poprzez adwokata, że żąda przyznania mu pieczy nad dziećmi. Jeśli matka się na to nie zgodzi, to 3,5-letniej córeczki i 5-tniego synka nie zobaczy!
O sprawie piszemy od kilku dni a wszystkie artykuły znajdziesz pod linkiem:
Wychodzą na jaw nowe koszmarne czyny Damiana B., który od 1 listopada 2020 więzi na Śląsku dwójkę swoich dzieci izolując je od matki.
Z akt sprawy wynika że decyzję o uwięzieniu dzieci podjął po wydaniu przez Sąd Okręgowy w Rybniku decyzji nakazującej mu zapłatę po 1000 zł alimentów na każde dzieci do rąk matki Sabiny Bednarz.
Szokujący wywiad VIDEO z kobietą która opisuje koszmar ujawnienia prawdziwego oblicza maskującego się przez 10 lat męża-homoseksualisty, dołączamy do niejszego tekstu.
- To był dla mnie wstrząs. Dodatkowo wyszło na jaw, że już zanim mnie, poznał był aktywnym homoseksualistą - mówi kobieta obecnie pozbawiona dzieci.
- Kiedy się o tym dowiedziałam rok temu przeżyłam szok i wyprowadziłam się z dziećmi. Złożyłam pozew rozwodowy, by mimo wszystko w sposób polubowny się rozstać i zakończyć ten koszmar - mówi Sabina Bednarz.
Od poniedziałkowego popołudnia adwokaci obu stron próbowali zakończyć szaleństwo porwania dzieci negocjując możliwość powrotu do naprzemiennej opieki, jak to się działo od stycznia do 1 listopada 2020.
Pani Sabina zaproponowała na piśmie, by tydzień dzieci były razem z nią a tydzień z ojcem. Ale Damian B. się nie zgodził i postawił twarde ultimatum.
- Jego adwokat przekazał mi wczoraj wieczorem, że Damian nie godzi się na moje warunki Żąda przyznania mu pieczy nad dziećmi i jak na to się zgodzę, to on dopiero wtedy da mi dzieci - mówi Sabina Bednarz.
To oznacza, że Damian B. postanowił pogwałcić prawo i zniewoleniem dzieci wpłynąć dodatkowo na Sąd Okręgowy w Rybniku, by zmienił niekorzystną dla niego decyzję wskazania matki jako głównego opiekuna i w konsekwencji przymusu dotyczącącego alimentów. Mężczyzna trzymając dzieci w niewoli, nie zapłacił Sabinie Bednarz zasądzonych mu alimentów za miesiąc listopad 2020.
Dodatkowo z naszego ustaleń wynika, że nie stawił się 1 grudnia 2020 na badaniach w Opiniodawczym Zespole Specjalistów Sądowych (OZSS) w Raciborzu prawdopodobnie okłamując Sąd co do swojej choroby w tym dniu.
- Napisał że ma katar i kaszel. I że nie przyjdzie z dziećmi na badanie by potencjalnie nie zarazić urzędników koronawirusem. Tyle że następnego dnia kiedy łączyłam się z dziećmi przez Skype’a to się śmiał, że jest chory „ale na lenia” - przekazuje matka, która jest gotowa to poświadczyć pod przysięgą w sądzie.
- On teraz dzieci więzi mając kolejne zwolnienia lekarskie. Składam dziś zawiadomienie na prokuraturze, że te zwolnienis mogą być fałszywe celem wyłudzenia pieniędzy za rzekomą chorobę. A tak naprawdę to on bierze pieniądze za rzekomą by kontynuować porwanie dzieci. Bo jeśli ma koronawirusa to tym bardziej powinien dzieci natychmiast oddać a nie ukrywać się w nieznanych miejscach u obcych ludzi - przekazuje Sabina Bednarz.
Natomiast jej adwokat Krzysztof Bąk domaga się przed Sądem Okręgowym w Rybniku przesłuchania pod przysięgą sąsiadów i nauczycielek przedszkolnych, których napisane na komputerze laurki wychwalające zalety Damiana B jako ojca znalazły się w aktach sądowych.
Dokumenty są dziwnie nieproporcjonalne: litery duże a podpisy miniaturowe. Dodatkowo jeden z dokumentów, do których dotarliśmy jest rzekomo napisany przez nauczycielkę. Tyle, że nie ma podpisu a mógł być wytworzony na komputerze Damiana B.!
- Nie jesteśmy homofobami ale nie zgadzamy się na tyranię, gwałcenie prawa i popełnianie przestępstw z udziałem dzieci jako zakładników przez homoseksualistów czy biseksualistów - przekazuje Robert Rewiński, Redaktor Naczelny Patriot24.net i Telewizja.Patriot24.net
- Nie ma zgody na kryminalny terrror stosowany przez osoby LGBT! - dodaję nasz Redaktor Naczelny
- Mamy nadzieję, że prezes Sądu Okręgowego w Rybniku Agata Pęderecka dostrzeże krzywdę dzieci i próbę siłowego zmanipulowania kierowanego przez nią Sądu przez Damiana B. I zdecydowanie ukróci jego bandyckie działania - dodaje nasz Redaktor Naczelny.
Damian B. ma wyłączony telefon. W ramach rzetelności dziennikarskiej wysyłamy mu niniejszy tekst, by mógł się do niego odnieść. Jesteśmy gotowi opublikować jego stanowisko w tej sprawie.
dziś po południu to stanowisko otrzymaliśmy i publikujemy w całości:
"Szanowny Panie...
Zapoznalem sie z trescia publikacji dokonywanych na stronie internetowej. Sa to informacje niezgodne z prawda. Zaprzeczam wszelkim tym okolicznoscia, ktore podaje redakcja. Sprawa rozwodowa toczy sie w sadzie i wszystkie wydane rozstrzygniecia zgodne sa z dostarczonymi dowodami.
Poza tym, narusza Pan moje prawo do prywatnosci i bardzo prosze o uszanowanie jej oraz tego, iz nie zycze sobie dalszej korespondencji.
Pozdrawiam"
Wszelkie nowe informacje na ten wstrząsający temat będziemy przekazywać na bieżąco również poprzez naszego Facebooka i naszą stację Telewizja.Patriot24.net
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Prokuratura Rejonowa w Wysokiem Mazowieckiem prowadzi postępowanie w sprawie, w której konflikt między dwoma mężczyznami z sektora prac ziemnych przybrał zaskakujący obrót. Jeden z nich – legalnie działający przedsiębiorca, dysponujący kompletem dokumentacji, umów i potwierdzeń płatności – został objęty dochodzeniem, mimo iż druga strona nie przedstawiła żadnych formalnych dowodów, a jedynie relacje świadków ze swojego bliskiego otoczenia.
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?