Święta Bożego Narodzenia, zazwyczaj okres radości, spokoju i rodzinnego ciepła, dla Adrianny Boguckiej stały się areną kolejnej walki o kontakt z jej dzieckiem. Pomimo wszelkich nakazów sądowych i zapewnień ze strony ojca, ten po raz kolejny zlekceważył istotne znaczenie kontaktu z obojgiem rodziców, zwłaszcza w tym wyjątkowym czasie.
O sprawie Pani Adrianny piszemy od dłuższego czasu wielu miesięcy. Poprzednie artykułu zanjdą Państwo pod linkiem:
Ojciec, z pomocą swojego prawnika, wykorzystuje kazuistykę i bawi się procedurami sądowymi, ignorując dobro córki. Świąteczna atmosfera i ważne chwile spędzane z obojgiem rodziców zdają się być dla niego mniej istotne niż prawne gierki, którymi próbuje unikać spełnienia swoich rodzicielskich obowiązków.
Sąd Rejonowy w Opolu, przygotowując się do przekazania córki Pani Boguckiej, zorganizował wszystko zgodnie z przepisami. Przygotowano odpowiedni pokój, a także zadbano o obecność straży sądowej.
Niestety, ojciec jedynie wysłał swojego mecenasa, który posługując się prawniczymi sztuczkami, próbował zmylić sąd. Twierdził, że "nie był świadomy konkretnej daty", jednocześnie wysyłając adwokata dokładnie w tym właśnie terminie. Przypadek?
Decyzja ojca o delegowaniu jedynie prawnika, zamiast uczestniczenia osobiście w ważnym spotkaniu, pozostawia wiele do życzenia. To także podważa autentyczność jego zaangażowania w życie i rozwój dziecka, szczególnie w tak wyjątkowym czasie, jak Boże Narodzenie.
Pani Adrianna Bogucka, stojąc przed kolejnymi trudnościami w staraniach o wspólne święta z córką, reprezentuje grupę rodziców, których starania są ignorowane, a walka przed sądem staje się nie tylko procesem prawniczym, lecz także bolesnym doświadczeniem emocjonalnym.
Całe społeczeństwo powinno zastanowić się nad tym, jakie wartości stawiamy ponad prawne zawiłości, zwłaszcza w kontekście dobra dzieci. Czy prawnicze manipulacje i uniki powinny zastępować rzeczywiste zaangażowanie rodziców w życie swoich pociech?
Warto również podkreślić, że święta Bożego Narodzenia powinny być czasem jedności i wspólnego dzielenia się miłością rodziny. Dla dzieci to szczególnie ważny okres, pełen ważnych chwil, które kształtują ich wspomnienia na całe życie.
Mam nadzieję, że prawo w końcu stanie po stronie Pani Adrianny Boguckiej i innych rodziców, którzy starają się utrzymać więzi rodzinne pomimo przeciwności losu. Bożonarodzeniowy dramat Pani Boguckiej powinien zwrócić uwagę społeczeństwa na potrzebę reformy systemu prawnego w zakresie praw rodzicielskich i dobra dzieci.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Prokuratura Rejonowa w Wysokiem Mazowieckiem prowadzi postępowanie w sprawie, w której konflikt między dwoma mężczyznami z sektora prac ziemnych przybrał zaskakujący obrót. Jeden z nich – legalnie działający przedsiębiorca, dysponujący kompletem dokumentacji, umów i potwierdzeń płatności – został objęty dochodzeniem, mimo iż druga strona nie przedstawiła żadnych formalnych dowodów, a jedynie relacje świadków ze swojego bliskiego otoczenia.
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?